Filipiny to ponad 7 tysięcy wysp i nawet mając do dyspozycji ponad 3 tygodnie wakacji, nie jest możliwym, aby zobaczyć wszystko to, co początkowo było w moich planach.
Nasze plany musiały być dostosowane do niestety niewielkiej oferty lotów pomiędzy wyspami. Kilkunastogodzinne transfery lokalnymi promami mogłyby spowodować, że nasz trzytygodniowy urlop spędzilibyśmy wśród podróżujących kogutów i innych zwierząt przebywających na lokalnych promach. Było to co prawda ciekawym dla nas folklorem, ale nie na znaczną część urlopu.
Finalnie wybór padł na 3 lokalizacje, które miały w miarę dogodny, jak na filipińskie standardy transferów. Oczywiście gwarantowały i zachęcały pięknymi plażami, a każda z nich miała zupełnie coś innego do zaoferowania.
Wybraliśmy 3 wyspy:
– sielska i mało turystyczna Bantayan, z przepięknym domkiem na plaży w Santa FE
– imprezowa Boracay, aby przekonać się czy plaże tej wyspy rzeczywiście są tak piękne
– Bohol został wybrany z uwagi na wyjątkowy hotel, zlokalizowany dosłownie na końcu świata. Idealnie wpasowany w skały, którego zdjęcia przypominały nam sceny z filmu Władca Pierścieni
Z perspektyy czasu uważam, że każda z tych wysp była warta zobaczenia i szczerze polecam Ci Filipiny. Nawet w szczycie sezonu, przypadającego na okres świąteczno-noworoczny, można znaleźć piękne miejsca z dala od turystycznego zgiełku.
Chcesz wiedzieć więcej? zajrzyj tu:
Gdzie zatrzymać się wyspie Bohol